Najlepszy psi kumpel
Uwielbiam takie historie! Posłuchajcie…
Dokładnie 6 grudnia czyli jak dobrze wiemy w Mikołaja napisał do mnie Kuba. Znalazł moje ogłoszenie związane z projektem i postanowił zgłosić swoją żonę, która o niczym nie wiedziała. Chciałabym przytoczyć Wam choć jedno zdanie z tej wiadomości, ale pomyślałam że była tak osobista, że zostawię ją jednak dla siebie. Musicie mi jednak uwierzyć, że po kilku zdaniach jakie napisał i w jaki sposób opisał swoją żonę (bohaterkę tego wpisu) wiedziałam, że muszę poznać ją oraz adoptowanego przez Kubę i Martynę czekoladowego psiaka.
I stało się, na spacer umówiliśmy się 02.02.2020 – wyjątkowa data, wyjątkowa sesja.
Zostawiam Was z historią młodych ludzi, dojrzałych w swych decyzjach.
„Historia z Brunem zaczęła się pewnie jak wiele innych. Razem z mężem zamieszkaliśmy na swoim. Wykańczanie domu, praca, nie było czasu dla siebie. Okolicę mamy piękną, bo Puszcza Niepołomicka przebiega 100 metrów od naszego domu, a nie potrafiliśmy wybrać się nawet na wspólny spacer. Czegoś w tym wszystkim brakowało.
Tak jak każda „psiara” marzyłam o swoim czworonożnym przyjacielu. Już od dawna śledziłam różne strony i profile schronisk, bezdomność nie była mi obojętna. Razem z Kubą planowaliśmy psa niekoniecznie rasowego, na pewno nie z pseudo hodowli, ale może chociaż w typie rasy np. Seter Irlandzki, Berneński Pies Pasterski, Golden Retriver. I właśnie wtedy, w czerwcu 2018 r. na profilu Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia „Chrońmy Zwierzęta” naszą uwagę zwrócił Bruno (wcześniej Logan), który nie miał nic wspólnego z naszymi wyobrażeniami o idealnym (naszym zdaniem) psie. O Brunku wiadomo było tylko tyle:
„Brązowy chłopczyk o imieniu Logan jest trochę wycofany, jego pierwszą reakcją na kontakt z człowiekiem jest ucieczka, dopiero po chwili nabiera śmiałości”.
Bruno został znaleziony w wieku około 2 miesięcy w lesie sam przy drodze. Nieznana była więc jego wcześniejsza historia ani rodzice. Dyrektorka schroniska uprzedzała mnie, że na pewno będzie to duży pies i bardzo możliwe, że z problemami. 7 lipca 2018 r. zdecydowaliśmy się na wizytę przedadopcyjną w domu tymczasowym, który oddalony był od naszego miejsca zamieszkania o około 150 km. Chcieliśmy go zobaczyć, poznać i na własne oczy zobaczyć jaki jest naprawdę. Bruno okazał się szczeniakiem, który nie za bardzo był zainteresowany naszym przyjazdem, nie zabiegał o względy, nie szukał kontaktu. Do tego obrazu wymarzonego psa doszedł złamany ogon, przepuklina i lęk dosłownie przed wszystkim, a najbardziej przed nami.
Wakacyjny urlop zaczynaliśmy dopiero za dwa tygodnie, więc nie zamierzaliśmy zabierać Bruna od razu. Nie chcieliśmy zacząć tej relacji od zostawiania go samego w domu, kiedy musieliśmy jeszcze chodzić do pracy. Te dwa tygodnie pozwoliły nam przemyśleć tą całą sytuację jeszcze raz, nie podejmować decyzji zbyt pochopnie, chociaż i tak od pierwszej chwili wiedziałam, że będzie z nami.
Tydzień po naszej wizycie Bruno miał trafić do schroniskowego boksu. Na szczęście ówczesna opiekunka Bruna – Pani Gosia zgodziła się, żeby przedłużył on pobyt u niej do naszego następnego przyjazdu. Pamiętam te emocje, dokładnie 22 lipca 2018 r., kiedy jechał już z nami do swojego nowego domu. To uczucie, że zaczyna się coś nowego, lepszego, nie tylko dla Brunka, ale również dla nas. W końcu udało nam się uratować jedną małą pokrzywdzoną istotę przed bezdomnością.
Jak już oczekiwania zweryfikowała rzeczywistość okazało się, że mamy psa, z którego nikt nie wiedział co wyrośnie i który wolał sam leżeć w łazience lub chować się po kątach. Był małym wychudzonym kundelkiem rzucającym się na jedzenie i bojącym swojego cienia. Na pierwsze merdanie ogonem też musieliśmy zasłużyć, zajęło nam to około tygodnia. Bruno od tamtej pory uczy nas przede wszystkim spokoju i wrażliwości. Aktualnie dalej boi się wszystkiego co nowe, czasem jest to plastikowa butelka, pudło, cokolwiek. Lepiej najpierw uciec, a dopiero później spróbować podejść, najlepiej jak nikt nie patrzy. Nie sprawia większych problemów wychowawczych w obrębie naszej rodziny i osób, które zna. Szybko załapał podstawowe komendy, naukę czystości, spacery, nie niszczy w domu i potrafi zostać sam. W znanym otoczeniu i wśród ludzi, którym ufa jest to pies ideał. Przynajmniej dla mnie.
Cały czas staramy się oswoić demony Brunka z przeszłości. Bardzo możliwe, że nigdy nam się to do końca nie uda. Dalej jego największą traumą pozostał człowiek. Objawia się to niestety agresją lękową. Uważam, że przez te 1,5 roku, które jest z nami i tak zrobił bardzo duże postępy. Po kilku minutach jest w stanie się wyciszyć i zaakceptować obcych, chociaż nie traci czujności.
Wiem, że to co przeżył jako szczeniak, na pewno nie było łatwe. Świadomość, że ciągle spotyka to tak wiele zwierząt jest straszna. Cieszę się, że mimo tego, że wydawało nam się, że będzie trochę łatwiej, udało nam się stworzyć taką relację i taki dom, który mamy właśnie z Brunem. Dzięki niemu potrafimy się w tym codziennym pędzie na chwilę zatrzymać i mieć trochę czasu wszyscy dla siebie, czy to przez zabawę, spacer, czy nawet wspólne leżenie na kanapie. Właśnie o takim „rasowym” psie marzyłam. Od momentu, w którym nam zaufał, obdarzył nas również bezwarunkową miłością. Chociaż jeszcze dużo pracy przed nami, jest to już teraz na pewno najlepszy psi kumpel. Testuje naszą cierpliwość niejednokrotnie, ale kto z nas jest idealny.
Od prawie trzech miesięcy jest na świecie nasz syn Kajtek. Tak jak byłam pewna, tak się stało. Bruno zaakceptował go od pierwszej chwili, w której mały pojawił się w domu. I tego zazdroszczę Kajtkowi, że już od urodzenia ma takiego wiernego przyjaciela. Mam nadzieję, że się od niego wiele nauczy.”
Martyna Burchard-Flak
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Polityka cookies
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Leave a reply