Bo każdy pies kocha tak samo mocno.
Agnieszka była jedną z wielu osób, które odpowiedziały na moje ogłoszenie w związku z projektem.
Sesja z Agnieszką, Fuksem i Emi planowana była na wczesną wiosnę. Jednak sytuacja jaka nas zastała spowodowała, że sesje musiały zostać przeniesione na bliżej nieokreślony czas. Może i lepiej, bo dzięki temu mamy za sobą dwa letnie, wyjątkowe wspólne spacery. Historia Agnieszki i jej uroczych psiaków urzekła mnie równie głęboko jak sama Aga – wspaniała, ciepła, dobra. Mam szczęście, że dzięki projektowi mogę poznawać takie osoby.
„Ja i moje psy – tak mogę zacząć tą opowieść ponieważ moje życie z psami trwa już wiele lat.
Aby opowiedzieć Wam jak do mojego domu trafiły Fuks i Emi muszę wrócić trochę do przeszłości…
Pierwsza pojawiła się Akselka – sunia w typie owczarka niemieckiego. Żyło nam się razem dobrze i szczęśliwie. Nie planowałam drugiego psa ale wtedy pojawił się mały kundelek, który przyszedł za nami pod dom i nie chciał już wracać do swojego samotnego świata. Merdek wybrał mnie na swoją właścicielkę i pokocha całym sercem. Choć nie był starym psem po 5 latach wspólnego życia odszedł za tęczowy most. Bardzo przeżyłam to pożegnanie. Próby namówienia mnie na wzięcie kolejnego „bezdomniaka” zawsze kończyły się moją zdecydowaną odmową. Tak jakby jakaś część mojego serca zamknęła się, skamieniała…
Moi znajomi widząc jak bardzo cierpię po jego stracie uciekli się do fortelu i pewnego dnia przywiezli do mnie małego szczeniaczka. Piesek znaleziony na ulicy, błąkający się samotnie między samochodami. Gdy powiedziałam po raz kolejny – NIE chcę – usłyszałam… przetrzymaj go dzień lub dwa, jak nie zmienisz zdania odwieziemy go do schroniska, bo teraz nie mamy na to czasu… Patrzyłam na tego malucha (ocenionego pózniej przez weterynarza na ok. 3 miesiące) i wyobraziłam go sobie w schronisku. Jak takie psie dziecko, pełne energii, kochające zabawę i kontakt z człowiekiem zamknąć w boksie, za kratkami, bez miłości??? Wiedziałam, że tam szybko straci radość życia, a w jego oczach zamiast zadziornych iskierek pojawi się tęsknota i smutek… Nie potrafiłam skazać go na takie życie.
I tak został z nami. Fuks (bo takie imię otrzymał) jest psiakiem którego wszędzie pełno, można by nawet powiedzieć że jest żywym przykładem psiego ADHD. Nawet teraz, w wieku 10 lat, zawsze chętny do zabawy, radosny, ciekawy świata. Jest słodki i kochany ale nie zawsze jest z nim łatwo. Bywa uparty, niekiedy próbuje narzucić swoją wolę i wymusić coś na co nie ma pozwolenia.
Od początku kiedy się pojawił u nas w domu, Aksel traktowała go jak swoje przybrane dziecko i uczyła wszystkiego. Czas mijał… po 4 latach życia w 3-osobowym stadzie odeszła moja ukochana Akselka. Miała 14 lat. Wiedziałam, że ta chwila nadejdzie. Ale dla Fuksa zawalił się wtedy cały świat. Jego żałoba po stracie psiej towarzyszki była ogromna. Stał się osowiały, smutny, nic go nie interesowało. Jego jedyną aktywnością w ciągu dnia były spacery, które w gruncie rzeczy też nie wzbudzały wiele radości. Myślałam że powoli zapomni, zaleczy się rana w sercu… Ale mijał tydzień po tygodniu, a jego stan ducha się nie zmieniał. Trzeba było pomyśleć o nowym psim towarzyszu dla Fuksa…
Zaczęłam szukać… szczeniak? pies z adopcji?… wiele przemyśleń i stron oglądniętych. I choć myślałam o owczarku niemieckim, w głowie i sercu pojawił się ktoś inny… Emi – suczka, wielorasowiec, którą poznałam u znajomych. Była tam na „tymczasie”. Wzięta przez nich z fundacji, gdyż nie było innej możliwości jej socjalizacji. Bała się tak bardzo, że ogon miała prawie „przyklejony” do brzucha. Każdy ruch w jej stronę, każde podniesienie ręki wywoływało atak paniki, kuliła się i najchętniej rozpłynęła w nicość. Rok w domu tymczasowym zrobił swoje. Sunia zaczęła ufać ludziom. Przyszedł czas adopcji, ale NIKT jej nie chciał. Kto by przygarnął takiego zwykłego kundelka? Było mi jej ogromnie żal i bardzo chciałam jej pomóc. Emi znała się już wcześniej z Fuksem i wiedziałam że świetnie się dogadują. Pomyślałam więc – Po co szukać dalej???
I tak minęło nam już wspólnie 5 lat.
Emi – pies idealny, wręcz psi anioł. Delikatna, empatyczna, wdzięczna za wszystko. Rozumiemy się bez słów. Jej przeszłość daje o sobie znać. Ma swoje lęki, które zostaną z nią już pewnie do końca życia. Ale wiele z nich udało się pokonać. Pamiętam np. jak bardzo byłam z niej dumna gdy pierwszy raz zaszczekała na psa który ją zaczepiał. Jak bardzo cieszyłam się gdy sama przyszła się przytulić bez zawołania lub pierwszy raz zaprosiła mnie do zabawy. Wiele mamy za sobą tych „pierwszych razy”…
Moje obecne dwa psy – Fuks i Emi – to dwa różne charaktery i różne osobowości. Ale dogadujemy się razem doskonale i jest nam ze sobą dobrze.
Wybaczcie, że moja opowieść była przydługawa. I może nie wszyscy dobrnęli do końca. Ale pisząc to chciałam pokazać, że czasem tak jest, że to nie my wybieramy nasze psy tylko wybiera nam je los. Trzeba tylko mieć otwarte serce i pozwolić życiu się prowadzić. Pies nie musi być „na pokaz”, najpiękniejszy, rasowy lub choćby „w typie”. Bo każdy kocha tak samo mocno i jest po to żeby ubogacić nasze życie.
Agnieszka Biernat
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Polityka cookies
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Leave a reply