Pn-Pt 9.00 - 17.00 668-352-401

Na cztery Łapy - Lisa
Nasze historie

Lisa


To ona znalazła nas

Dzięki Krysi (współpracujemy tworząc wspólnie warsztaty fotograficzne) dotarłam do Asi. Wspominała mi, że ma bardzo ciekawe historie, a ja postanowiłam jej zaufać. Nie pytałam o szczegóły. Ustaliłyśmy termin, który odpowiadał wszystkim i w Wieliczce pojawiłam się w styczniu.
Tego dnia jak nigdy wcześniej zrobiłam dwie sesje do projektu.
Wracając do Asi i jej rodziny, to było wspaniałe uczucie – obca osoba wchodzi do domu, już od drzwi machający ogonek Lisy. Ciepłe przywitanie domowników i znów uczucie jakbyśmy znali się od lat. Lisa, radosna, cierpliwa i urocza po prostu mnie zaczarowała. Podczas zdjęć, mogłam posłuchać i poznać historię tej drobniutkiej psinki. Córeczki Asi chętnie brały udział w sesji. Tego dnia Lisa była w centrum uwagi zarówno rodziny jak i gości 🙂
Koniecznie zatrzymajcie się na chwilę, przeczytajcie historię Lisy, która sama znalazła swoją rodzinę.

„Pełne imię Lisy brzmi: Lisa- Melisa, która mi zjadła kanapkę. Tak przez długi czas mówiły o Lisie nasze córki. W końcu to ta zjedzona przez Lisę kanapka przesądziła, że wzięliśmy za nią odpowiedzialność.

To był Maj. Spędzaliśmy czas w domku letniskowym naszego wujostwa. Jedna z córek przybiegła do mnie, mówiąc, że w ogrodzie jest lis. Faktycznie w trawie siedziało rude zwierzątko – była nim jednak przeraźliwie chuda suczka. Suczka nie uciekała, ale taż nie podchodziła zbyt blisko. Po prostu była, ciągle w zasięgu wzroku. Poprosiłam córki, żeby się do niej nie zbliżały, w okolicy było sporo gospodarskich kundelków, które czasem przychodziły pod cudze domy. Obawiając się trochę o bezpieczeństwo dzieci, ale także zakładając na podstawie wcześniejszych doświadczeń, że pies prawdopodobnie ma gdzieś w pobliżu dom, wujek przepędzał suczkę z terenu ogrodu. Suczka wykazywała się jednak nieprawdopodobnym wręcz uporem – w ciągu zaledwie kilku chwil wracała na swoje miejsce traktując całą sytuację jako niezłą zabawę. Z czasem zaczęła się przybliżać do domu, najczęściej wylegując się wśród dziecięcych zabawek. Po dwóch, może trzech dniach podjęliśmy próbę odnalezienia właściciela. Obeszliśmy okoliczne domy, pytając czy ktoś nie kojarzy takiego psa. Mimo, że miejscowość jest bardzo mała i wszyscy się dobrze znają, nikt nie znał rudego kundelka. Zwrócono nam uwagę, że w pobliżu znajduje się dość ostry zakręt uczęszczanej drogi – podobno regularnie w tym właśnie miejscu auta zwalniają, otwierają się drzwi a na poboczu ląduje kolejna przybłęda. Jeden z mieszkańców zyskał w ten sposób swojego czworonoga – przygarnął kilkudziesięciokilogramowego psa pasterskiego, którego poprzedni właściciel pozbył się właśnie w ten sposób.

Oczywiście nie mieliśmy pewności, że suczka właśnie tak wylądowała w tej okolicy, ale po poszukiwaniach nabraliśmy pewności, że ani w tej ani w sąsiedniej miejscowości nikt jej nie znał. Tuż wyjazdem złamaliśmy się i nakarmiliśmy małego uparciucha. Wcześniej nie robiliśmy tego aby nie przyzwyczajać jej do miejsca, które zimą opustoszeje. Liczyliśmy jednak, że ma gdzieś swój dom. W chwili w której daliśmy jej jeść, wzięliśmy za nią odpowiedzialność. Teraz już musieliśmy znaleźć jej dom. Nie chcieliśmy aby trafiła do schroniska. Wujostwo obiecało otoczyć psa opieką podczas naszej nieobecności, a my rozpoczęliśmy poszukiwania właściciela. Po trzech tygodniach poszukiwań, wiedzieliśmy już, że nie chcąc oddawać Lisy do schroniska, musimy zabrać ją do siebie. Gdy przyjechaliśmy aby zabrać ją do naszego domu, przywitała nas z radością. Pierwsze dni w mieszkaniu nie były najłatwiejsze. Lisa była przyzwyczajona do swobody, nie umiała chodzić na smyczy, bała się schodów. Wymagała też zabiegów weterynaryjnych a przede wszystkim solidnej kąpieli bo była straszliwie brudna i zapchlona. Stopniowo nauczyła się wszystkiego, choć wizyt u weterynarza i kąpieli do dziś nie lubi.

Pierwszy raz ze smyczy Lisa spuściła się sama… Wyplątała się z szelek gdy pojechaliśmy w góry na wycieczkę. Bardzo bałam się, że się zgubi. Jak się jednak okazało Lisa chwile pobiegała, ale cały czas nas pilnując – nie oddalała się poza zasięg wzroku. Dziś jest idealnym towarzyszem wycieczek, zawsze przybiega gdy ją wołamy, nigdy się nie oddala. Odkąd zaczęliśmy ja spuszczać ze smyczy na spacerach, przestała wyplątywać się z szelek. Doskonale wie czego jej potrzeba. Nadal jest nieprawdopodobnie uparta – jak kropla drąży skałę tak i Lisa stopniowo i konsekwentnie łamie nasze kolejne zakazy (nadal nie wolno jej spać z nami w łóżku, ale na kanapie już przesiaduje). Jest stworzeniem zupełnie pozbawionym agresji – niesamowicie łagodna i cierpliwa. To idealny towarzysz rodziny z dziećmi.

Ps. Ciągle nie umiem się doliczyć ile to już lat jest z nami… Nie wiem czy można też powiedzieć, że to my ją znaleźliśmy. Możliwe, że tak naprawdę to ona znalazła nas.”

Asia Zdebska-Schmidt

Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa
Na cztery Łapy - Lisa






Leave a reply


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *








Recent Portfolios


Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close